Jako się rzekło… zapragnęło się nam swego czasu odwiedzić Drezno i okolice. Trochę za namową Fanky’ego, a trochę Krisa… myśleliśmy o tym wypadzie coraz intensywniej i… przykro to przyznać, coraz bardziej się nam ta wizja wyjazdu oddalała. Lata mijały, a wyjazd do Saksonii ciągle przekładaliśmy na “kiedyś”. Fanky zdążył się z Kórnika wyprowadzić i w tej desperacji rozważać zaczęliśmy taki ultra-pomysł, by ruszyć do Drezna szosami na raz… na szczęście, jak większość naszych saksońskich przymiarek – także i ten pomysł nigdy nie doszedł do skutku. Przecież tak jechać tylko po to by dojechać… zupełnie bez sensu.
Gdy więc jesienią 2021 roku, pomimo różnych pandemicznych obostrzeń udało się nam zrealizować dwudniową wycieczkę po poczdamsko – berlińskich szlakach… pomysł najechania rowerami Saksonii odżył, niczym Gandalf po wyjściu z Morii. Planowanie ruszyło, chętni dopisali, noclegi zarezerwowano, pandemia znikła (a wojna jeszcze była daleko)… wystarczyło tylko czekać na pozytywne prognozy pogody.