Może morze? I przy okazji Żuławy…

My... tu i tam 🙂

Lato. Lato wszędzie. Najlepiej... na rowerach.

Wybór jest prosty. Można oczywiście narzekać, że pandemia, brak ścieżek, zakazy, nakazy… a można, tak jak my, zorganizować się błyskawicznie i ruszyć w Polskę (albo w świat) na rowerach. Z perspektywy rowerzysty wszystko wygląda inaczej. Lepiej. Te uśmiechy, które widzicie na zdjęciach powyżej, to nie jest przypadek: tak właśnie jest na naszych wyjazdach. Tym razem pojechaliśmy nad morze, a potem na Żuławy Wiślane. 

Miało padać, ba, nawet lać… ale bogowie deszczów uznali, że zabawniejsze będzie puszczenie nawałnic… nocą, gdyśmy spali. Toteż na pierwszym noclegu słyszeliśmy jedynie stuk kropel w parapet i tyle. Miało być tłoczno (wszak Gdańsk, Krynica Morska to, by tak rzec w sezonie… przedsionek turystycznego piekła… a było wyjątkowo, jak na początek lipca przyjemnie). Było płasko i górzyście (no delikatnie), wiatr wyłopotał nas na łódce, ale za to kawa i ciacho smakowały wyjątkowo. 


Tak właśnie było. Na szczegóły zapraszamy do zakładki NASZE WYPRAWY (-KLIK-)