Morawy, dzień IV.

Dzień IV - Hodonin - Breclav, 26 km, około 100 m przewyższeń.

Niedziala, ostatni dzień wypadu, to nasze pożegnanie z Morawami. Ale nawet ten dzień wykorzystujemy na test założeń KBRowej wyprawy w przyszłym roku. Chcemy bowiem wrócić do auta w Znojmo, pokonując część trasy pociągiem. Oczywiście da się całość na kołach, ale… Ceske Drahy to rozwiązanie zdecydowanie lepsze, gdy chce się pokonać trasę z punktu A do B, a nie ma się tyle czasu, by wracać robiąc rowerową pętlę. Mieliśmy taki powrót w planach, zanim zmieniło się miejsce naszego ostatniego noclegu, ale i z Hodonina kursują pociągi. No dobra, kursują, ale akurat ten, którym chcielibyśmy jechać, nie zabiera rowerów. To jak to było – czeskie koleje są przyjazne dla rowerzystów? No jakby nie bardzo.

Decydujemy się na szybką poranną trasę z Hodonina do Breclavia. To – patrząc na mapy – spory punkt przesiadkowy (i faktycznie, gdy docieramy na breclavski dworzec – się to potwierdza). No ale nie uprzedzając – do Breclavia trzeba dojechać, co prawda pociąg mamy przed 11, ale profilaktycznie kupujemy bilety online poprzedniego wieczoru. Mhm, doskonała decyzja.

Rankiem wszyscy meldują się na pobliskiej stacji Shella, na śniadaniu. Załoga stacji lekko zaskoczona – dopiero rozgrzewa kiełbaski do hot-dogów, więc decydujemy się na to, co można szybko i na ciepło zjeść. W nocy padało, drogi są mokre, a my może nie spieszymy się baaardzo, ale… pociąg nie poczeka. Ruszamy, wyznaczonym szlakiem idącym praktycznie równolegle do szosy łączącej Hodonin z naszym miejscem docelowym. Ruch niewielki, albo żaden, nawierzchnia w przewadze asfaltowa, nawet wiatr jakby sprzyja… docieramy do miasteczka Breclav na tyle wcześniej, że Misza chce zaliczać dodatkowe kwadraty  Sama stacja bardzo pozytywna: otwarte sklepy i kawiarnia szybko wypełnia nam czas oczekiwania na pociąg. Gdy ten… zostaje podstawiony, okazuje się, że miejsc na rowery jest całkiem sporo (20), ale… i tak za mało dla tych wszystkich rowerzystów, którzy chcieli do Znojmo pociągiem dojechać. Pro-tip: koniecznie weźcie pod uwagę, planując wypad na Morawy: może i pociągów jest sporo, może i mają duże wagony dla rowerzystów, ale tych ostatnich, zwłaszcza przy dobrej pogodzie bywa zdecydowanie więcej, niż miejsc.

Do Znojmo docieramy o czasie, jeszcze tylko 1,5 km na parking do auta, pakujemy się, podjeżdżamy pod sklep z winami, by zaopatrzyć się w lokalne specjały, 6h jazdy i meldujemy się w Kórniku. Epicki wyjazd, cudne tereny. Bardzo polecamy!