To miało się wydarzyć w 2023 roku. W czerwcu. W Norwegii. To miała być wyprawa na Nordkapp. Ale się nie wydarzyła, bo za dużo gór, bo za daleko, bo brak urlopu, bo nie ma kondycji.
Gdy bierzesz się za planowanie wyprawy rowerowej dla kilku osób, trzeba się liczyć, że każdy coś tam zaraz zacznie kwestionować. I tak było z wyprawą na Nordkapp: najpierw się zapaliliśmy, a potem entuzjazm gasł z każdym rezygnującym. Aż umarł. A potem, właściwie nie wiadomo dlaczego nagle ożył.
Zaczęło się wszystko od rozmowy przy piwie, gdzieś po niemieckiej stronie Zalewu Szczecińskiego. I gdy padło “ja chcę, bo po Afryce jeszcze na rowerze nie jeździłem” oczy wszystkich niedoszłych nordkappowiczów zapaliły się ogniem piekielnym. I było widać, że tym razem na planowaniu się nie skończy.
Bilety lotnicze, walizki, plany na trasę, termin… wszystko nagle zagrało w całość. I polecieliśmy. A jak było? O tym będzie ten wpis (a linki do poszczególnych dni już wkrótce). Póki co – mała zajawka filmowa…