Donauradweg (2022)

Oj taaaaaaaaak… wreszcie tam pojechaliśmy. Na ten podobno najsłynniejszy szlak rowerowy w Europie. Relacja, żeby nie było tak łatwo – w odcinkach poniżej (się zaraz uzupełni, jak tylko zostanie napisana). Zaś teraz… kilka słów o tym wyzwaniu logistycznym, bo zaplanować i zrealizować to wcale nie taka prosta sprawa. Po kolei…

Wyjazd na trasę naddunajską zaproponował Misza, jesienią 2019 roku. No właśnie. Ekipa zapaliła się do pomysłu, zabraliśmy się za realizację i… oj naprawdę nie było lekko. Stosując rowerowe porównania… było jakby cały czas pod górkę. Najczęściej dlatego, że próby znalezienia noclegów dla takiej grupki rowerzystów nawet na tym, podobno najbardziej rowerowym szlaku Europy, okazywały się nie należeć do wcale najłatwiejszych. A to bo miejsc nie było, a to bo hostele / gasthausy (staraliśmy się nie wybierać wypasionych hoteli) nie odpowiadały na uprzejme pytania w języku angielskim (nieuprzejmych pytań nie zadawaliśmy, gdyby ktoś miał wątpliwości). A potem przyszła pandemia i … sami wiecie co się stało. Nawet do lasu nie było wolno, a co dopiero za granicę…

Te przeciwności nas nie zraziły, a gdy jesienią 2021 roku udało się pojechać na berliński trip, z Poczdamu do stolicy Niemiec planowanie wróciło na całego. Ponownie wysłaliśmy maile (i… uwaga, jeden na 16 gasthausów odpowiedział, że “herzlich wilkommen“!), przejrzeliśmy oferty na bookingu…, rozplanowaliśmy trasę i pozostało tylko ustalić transport do Pasawy i z Wiednia. Mhm, dokładnie. Bo taki fragment naddunajskiego szlaku zamierzaliśmy wspólnie przejechać. Tydzień czasu wydawał nam się akuratny na ciut ponad 400 km kolarstwa czysto romantycznego. 

Okej. I wybuchła wojna…

Wtedy, w lutym 2022 roku mogliśmy jeszcze zrezygnować z wyjazdu bez żadnych kosztów. Ale firma transportowa z Poznania podtrzymała ustalenia sprzed wojny, więc nie było mowy o zmianie planów. Noclegi zostały potwierdzone, decyzja zapadła, i tak, w poniedziałek rano, 27 czerwca 2022 roku, spod kórnickiej OAZY wyruszyliśmy do Pasawy. Dwa busy. Jedna przyczepa z rowerami. Piętnaścioro rowerzystek i rowerzystów. Ku przygodzie!

No to razie tyle czytania, a niżej... mała filmowa zajawka, jak było..

A tutaj znajdziecie relację z kolejnych dni: